piątek, 11 listopada 2011

Like a Rolling Stone - kilka zdań o Maćku Majchrzaku

Dziś skończyłby 55 lat. Dobry wiek dla harleyowca, dużo można jeszcze zwiedzić, sporo opowiedzieć młodszym kolegom o przygodach i planach. Niestety, ponad rok temu proza życia przecięła drogę jego motocykla.



Do dziś przyjaciele zastanawiają się nad paradoksem - można tysiące kilometrów od domu cieszyć się życiem, zjeżdżając Wranglerem z prawie pionowej skały, czy pędząc motocyklem po amerykańskim highwayu, a zginąć kilkaset metrów od własnego biurka. Trzeba żyć każdą chwilą, niczego nie można odkładać.


Są ludzie, po których pozostaje nieznośne uczucie pustki. Przyzwyczajenie do ich obecności trudno pokonać, tak aktywnie wpłynęli na bliskich i na dalszych znajomych. Są jak kamień rzucony w wodę, po którym długo pozostają kręgi.


Maciek był takim kamieniem… w ruchu. Anglicy mówią "A rolling stone gathers no moss" (Toczący się kamień nie porasta mchem). Powtarzał często "Nie rób niczego, co nie posuwa cię do przodu". I ta mantra jest dla mnie i dla wielu osób takim śladem na wodzie, który na długo będzie jeszcze obecny w naszych rozmowach i w decyzjach.


Wciąż funkcjonujący profil internetowy Maćka przypomina o urodzinach, jego Harley Road King stoi jak zawsze przy wejściu do salonu Autotrapera, w górach rośnie las jego imienia, a kolejne osoby poznawane w najodleglejszych kątach Polski znały go i dzielą się związanymi z nim wspomnieniami.


"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz" - napisał kiedyś nasz łódzki prześmiewca Julian Tuwim. Maćku, nudno bez Ciebie jak cholera.