wtorek, 31 stycznia 2017

Wendeta miernot

Pan Kaczyński nie miał dwumiesięcznego dziecka, kiedy esbek zaprosił go na rozmowę. 

Nie miał nawet rodziny „Twierdził, że nie interesują go sprawy materialne, kobiety, np. nie zależy mu w przyszłości na posiadaniu rodziny.” - pisał w raporcie kapitan Spitalniak. „Zapytałem się, czy współpracę ktoś mu uprzednio proponował, bo ja nie. Odpowiedział, że nikt. (...) Ustnie zobowiązał się do przestrzegania przepisów wynikających ze stanu wojennego.”
Bez straszenia, krzyku, szantażu, bez internowania.

Dziś pan poseł Kaczyński dyryguje znów całym aparatem opresji, rekompensując sobie swoją małość w tamtych czasach, kiedy okazał się nie na tyle odważny, aby zamknęli go w internacie.
Dziesięć lat wcześniej, przed cytowanym raportem esbeka z rozmowy z Kaczyńskim, kiedy metody esbeckie były proste jak pała, a raporty mniej wyrafinowane, dwudziestosześcioletni robotnik, mieszkający kątem z żoną i dwumiesięcznym dzieckiem, dał się zastraszyć. Skoro jednak wyrwał się spod kontroli tamtego esbeckiego aparatu i przeprowadził Polskę przez „morze czerwone” w latach 80, dlaczego ma się teraz komuś tak marnemu jak Kaczyński tłumaczyć?
Komuś, kto za cel postawił sobie wymazanie najważniejszych z wywalczonych wtedy postulatów Sierpnia 1980. Kto znów oplata kraj pajęczyną aparatczyków partyjnych, kto odebrał wolność dostępu do informacji, kto upartyjnił media i doprowadził do obrzydliwego kultu jednostki, a teraz zapowiada oddanie sądów w ręce partyjnych towarzyszy.

Rządy sierot po PRL i prokuratora Piotrowicza, który dziś zasłania się partyjną legitymacją PiS, jak dawniej PZPR, skończą się kiedyś. W książkach zostanie ten sam Lech Wałęsa z bramy Stoczni, ale rozdział Kaczyńskiego, o którym w czasach bohaterów nie napisano wiele, dopiero się pisze. Nie napiszą go wynajęci pseudohistorycy, którym teraz Kaczyński płaci urzędami i promocją książek przed kamerami upartyjnionej TV na konferencjach upartyjnionego IPN. Nasze dzieci będą uczyć się o krótkim epizodzie hańby w historii Polski, kiedy oszukany naród zawrócił z drogi rozwoju i popadł w ruinę, wyłącznie dla zaspokojenia chęci zemsty jednego zawistnika.


Wałęsa dołączy do innych niedoskonałych polskich bohaterów. Do Jana III Sobieskiego - zdrajcy, który stanął po stronie króla szwedzkiego Karola Gustawa, a potem zasłużył na chwałę. Do Józefa Piłsudskiego - agenta opłacanego przez wywiad japoński Kempeitai, wywiad austro-węgierski K-Stelle i prawdopodobnie wywiad niemiecki, który potem zasłużył na ulicę w każdym polskim mieście. Do Romualda Traugutta, podpułkownika armii carskiej, który walczył za wielką Rosję, odznaczonego orderem św. Anny za wojnę krymską. Torturowany oddał potem życie za wolną Polskę w warszawskiej cytadeli.


I mają pomniki. 

I Lech Wałęsa również będzie miał.

3 komentarze:

  1. Pierwsza nieśmiała próba wpisu. Nie wiem czy zadziała, czy nie? Próbuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest też inna lista, równie długa, na której znajdzie się "Pan" Kaczyński. Jest to lista hańby Narodu Polskiego. Zdrajców, którzy dla własnej chorej ambicji są gotowi na wywołanie wojny domowej. Traktuje Rzeczpospolitą jak postaw czerwonego sukna i ciągnie ile sił do siebie, nie bacząc na wytrzymałość materii. Obawiam się, iż w imię racji stanu po naszym zwycięstwie jego winy zostaną mu wybaczone. Ale żaden porządny człowiek nie powinien mu podawać ręki. Nie bez kozery plącze mi się w głowie replika Tuwima na ujadanie jakiegoś prawicowego "kundelka". Pozwólcie, że zacytuję. "Próżnoś repliki się spodziewał, nie dam ci pstryczka, ani klapsa. Nie powiem nawet pies cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa."

    OdpowiedzUsuń