środa, 29 listopada 2017

O pięciu straconych pokoleniach - lekcje historii prawdziwej

Słota, deszcz ze śniegiem, 3 st., a nocą mróz. Psa nie wygoniłby z domu. W lesie trudno już spać, przy ognisku, nawet pod grubym przykryciem. Nad ranem szron osiada na włosach, a zgrabiałe ręce trzeba długo rozgrzewać oddechem. 

Dziś rocznica wybuchu powstania listopadowego - kolejny temat na samochodowe pogawędki historyczne z synem.
Jak trudno dziś poczuć ten chłód i ten obowiązek, który czuli wtedy, wychodząc o świcie, siodłając konie, pakując prowiant i broń, żegnając dzieci i żony. Jedni tęsknili do wolnej Polski, którą pamiętali z młodości, drudzy, sami bardzo młodzi, przechowali ją dzięki opowieściom ojców. Przecież tylko 35 lat wcześniej ją definitywnie stracili.
Tyle razy trzeba było zwoływać się z szablami i karabinami po miastach, po lasach, żeby ją wyrywać z gardła zaborcom. Nie na długo - na parę miesięcy w zimnych okopach kolejnych przegranych powstań. Tyle klęsk pięciu pokoleń.
Dziś młodzież zna od 28 lat wyłącznie wolność i oby nigdy nie musiała jej odzyskiwać po rządach durniów, którzy śpiewali przed trzema laty po kościołach „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Deszcz ze śniegiem, 3 stopnie, w domach ciepło, a w TV o uzdrawianiu Polski mówią: pan z prokremlowskiej partii "Zmiana" i pan były członek egzekutywy PZPR, pracownik komunistycznego aparatu represji, prokurator oskarżający Polaków z opozycji w imieniu partii, której faktyczna centrala była w Moskwie. Dziś obaj dorwali się do władzy i chcą nam zmieniać naszą Polskę na ich Polskę.
Pomyśl o tym Synku…




#LekcjeHistoriiPrawdziwej Trzeba w domu korygować podstawę programową szkół podstawowych, stworzoną na zamówienie idiotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz