piątek, 10 marca 2017

Bunt - słowo - życie


Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.




Napisała moja koleżanka z Mazowsza: „Kiedy idę na protest, manifestację i widzę te zadowolone z siebie osoby na zakupach, w kawiarniach, na spacerach, to myślę, że oni akceptują, to co się dzieje! Im to nie przeszkadza i dlatego ponoszą za to współodpowiedzialność. Niby są „ponadto”, ich polityka nie interesuje, mają tyle spraw i takie dobre samopoczucie. Nie myślą, że to ich kolorowe życie jest możliwe tylko dlatego, że ktoś się „interesował polityką” i nadstawiał kark, aby zwalczyć szarość i biedę komuny.”

Przypomniały mi jej słowa wiersz „Campo di Fiori” Czesława Miłosza - wstrząsający z zewnętrznej perspektywy, ale życie ma swoją energię, która dba, aby poruszało się po stałych orbitach.

„(…)
Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,

W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Literatura opisuje życie, ale zwykle nie zdajemy sobie sprawy z potęgi słowa. Mam taką refleksję po wczorajszym wieczorze świętowania zwycięstwa Polski w głosowaniu na szefa Rady Europejskiej. Wczoraj o 21.00 poszliśmy sporą paczką pokrzyczeć i pośpiewać pod bunkrem PiS na Piotrkowskiej. Kompletny spontan, zwołany dwie godziny wcześniej sms-ami. Kiedy dochodziłem do grupy, zaczepił mnie przechodzący młody chłopak:
– Co wy tak tutaj podskakujecie?
Świętujemy wybór Polaka na szefa Rady Europejskiej. Donalda Tuska.
Tusk? Nie znam burknął zaczepnie.
Niech pan wygugla trochę się najeżyłem i chciałem odejść.
Żartowałem, znam faceta. To ten, co nic dla Polski nie zrobił dalej prowokował.
Oj, za dużo pan dzienników w telewizji państwowej ogląda, dokładnie tak go tam przedstawiają rządowi dziennikarze. A jednak 300 mld złoty z funduszy unijnych dla Polski wynegocjował jako premier.
No ale kto o tym wie? Ja nie wiem, bo zapierdalam 10 godzin na budowie.
– Ale poprawiło się panu za PiS-u?
– Co Pan? Pogorszyło!!! Naobiecywali, a jest to samo! Jeden chuj!
– No, ale to raczej nie przez Tuska?
– Ja tam nie wiem.
– Przecież w Polsce go nie ma, a rządzi PiS. A ci pisowcy, którzy wyjechali na urzędy, np Janusz Wojciechowski, coś zrobili? Zgarnie po kadencji w Europejskim Trybunale Obrachunkowym równo 7 mln zł. A tak obiecywał w kampanii, jako szef DudaPomocy.
- No tamtego to w ogóle nie znam.

Gadaliśmy z 15 minut, pary wchodziły obok nas na kolacje do OFF-u i innych knajpek na Pietrynie. Przeszliśmy na ty. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Chłopak przyjechał do pracy z Pomorskiego. Wyszedł obejrzeć Łódź i spotkał wariatów podskakujących i skandujących „Kto nie skacze, ten za PiS-em”. Nie przekonywało go podskakiwanie, ale chyba zwykłe słowa – tak.
Słowo. Bunt. Życie.




⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

Polecam, jak zawsze poezję, ona otwiera inną perspektywę i drogę do ludzi:
Campo di Fiori 

W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

 
Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

 
Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

 
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

 
Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

 
Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

 
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

 
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.



Warszawa - Wielkanoc, 1943

czwartek, 9 marca 2017

365 rocznica liberum veto

Aparat partyjny PiS, zajmujący się budowaniem wizerunku Polski i przekuwaniem w rzeczywistość bajki o Międzymorzu, postanowił uczcić dziś, 9 marca, rocznicę LIBERUM VETO i przypomnieć o starej polskiej tradycji całej Europie, jak przypomniał z taktem o tradycyjnie polskich widelcach.


Tak się złożyło, że właśnie w dniu 9 marca 1652, po raz pierwszy zerwał Sejm używając liberum veto, poseł województwa trockiego, Władysław Siciński, klient Janusza Radziwiłła (z tych Radziwiłłów).  Dziś, ku czci warchołów wyklętych, Beata Szydło zamierza odmówić złożenia podpisu w imieniu Polski pod dokumentem przedłużającym kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Na forum Europy krzyknie pewnie: „veto, nie pozwalam na Tuska, jakem Szydło!”. Żadnych ustępstw! Kto to słyszał, żeby Polak, którego nie lubi Kaczyński, był szefem Rady Europejskiej, lepiej niech to będzie jakiś Irlandczyk, Włoch, Prusak lub Austriak. Lepiej obcy, niż znienawidzony sąsiad, który osiem razy obił nasze sługi i z którym mamy proces o miedzę. Lepiej niech nam pomoże budować ustrój Putin lub Łukaszenko.
O tak, tam rząd PiS jest skłonny na daleko idące ustępstwa. Nie tak dawno przesłaliśmy zaprzyjaźnionym monarchom ze wschodu dowody uniżonej i niegasnącej sympatii, likwidując niewygodną dla nich telewizję Biełsat. „Ja nie chcę grać z Białorusinami. Ja chcę się z nimi ułożyć. Czy po 10 latach funkcjonowania, Biełsat polepszył relacje polsko-białoruskie?" - powiedział grający na wielu fortepianach szef polskiego MSZ po dobrosąsiedzkiej wizycie u Łukaszenki.

Czy może być wyraźniejszy sygnał, w którym kierunku PiS prowadzi Polskę? To oczywiste, że trwanie przy władzy i profity dla tysięcy partyjniaków zapewni wyłącznie system zbliżony do wschodnich autokracji. Unia Europejska, ze swoimi kartami swobód obywatelskich, z gadaniem o państwie prawa, z jakimś monitorowaniem procedur praworządności, zupełnie do stylu uprawiania polityki przez PiS nie przystaje i prędzej czy później mogą być kłopoty z opowiadaniem światu, jaka to pisowska Polska jest demokratyczna, że wybory nie były ustawione, że media publiczne nie są upartyjnione. Łukaszenka o to nie zapyta, z wyrozumiałością przyjmie polską delegację, której już nikt w Europie nie będzie traktował poważnie po dzisiejszym publicznym samobójstwie.





Jaka piękna katastrofa - powiedziałby Grek Zorba.  Z wielkich obietnic i idei Międzymorza, silnej grupy krajów V4, nie pozostało nic. Czechy, Słowacja i Węgry rozumieją doskonale rację stanu poprzez interes całego kraju, gospodarki, przedsiębiorców, możliwości rozwoju różnych grup społecznych, nie jako wyłączny interes grupy kolesi partyjnych. Nasi południowi sąsiedzi wiedzą, że tysiące nici łączących gospodarkę krajów Unii gwarantują stabilność tylko wtedy, kiedy nie szarpią nimi nieprzewidywalni politycy, żyjący złudzeniami i fobiami.
Polityka podpierania się klakierami partii eurosceptycznych i awanturników Nigela Farage’a, nie przyniosła żadnych korzyści, a raczej osamotnienie w Europie po Brexicie. Pokrzykiwanie do Trumpa – gdzie obiecane zniesienie wiz dla Polaków – ma taki sam sens, jak przypominanie Dudzie przysięgi na Konstytucję i deklaracji, że będzie „prezydentem dialogu, porozumienia i rozmowy, który z troską i zrozumieniem odnosi się do każdego obywatela”.
Zaproszenie do piątki najsilniejszych państw UE, wystosowane przez Angelę Merkel, zostało podobno przez Beatę Szydło odrzucone. Jeśli to prawda, byłoby to zdradą stanu i pachniało trybunałem. Wszystkie działania dyplomatyczne PiS kończą się fiaskiem, choć TVP obwieszcza sukces. I to również zbliża nas do Mińska i Moskwy. Partia będzie tak długo karmić suwerena propagandą, dopóki ludzie nie zorientują się, że to nie oni wybierają władze, ale ustalone przez aparatczyków procedury, sprzyjające swojakom, niszczące na wszelkie sposoby opozycję. Najemne media, zastraszone sądy, wódz utrzymujący w narodzie poczucie zagrożenia zewnętrznego i wewnętrznego i zacierający ręce władca Kremla. Witajcie w Polsce, jaką opisywał Słowacki: 
„Pawiem narodów byłaś i papugą;
A teraz jesteś służebnicą cudzą”