Nie pisałem ostatnio, bo czytam. To chyba szlachetniejsze zajęcie i bardziej wakacyjne. Po wspomnieniach Jerzego Kisielewskiego "Pierwsza woda po Kisielu" wróciłem do książki "Róża" o historiach rodzinnych Róży Thun, z domu Woźniakowskiej, spokrewnionej z Pawlikowskimi, Kossakami, Tarnowskimi. Przemawia do mnie opowieść o trudnym, uczciwym życiu, o niezłomności osób z kręgu Tygodnika Powszechnego, ojca, a wcześniej dziadków, babć, przyjaciół, chociaż nigdzie nie pada słowo "niezłomny". Wspomnienia zabieganej europosłanki, spisane z pomocą redaktorską, są ważne, ciekawe i inspirujące do refleksji w kontekście współczesnych spraw.
Mnie np. zastanowiło, jak prawicowe pospolite ruszenie PC, potem PiS zdewaluowało słowa: prawość, uczciwość, odwaga, wycierając sobie nimi gęby?
Prof. Jacek Woźniakowski, jeszcze w czasach Znaku, zanim powstał pierwszy rząd po 89, mówił - o ile dobrze cytuję - "za Tadeuszem Mazowieckim poszedłbym w ogień". Środowisko Porozumienia Centrum zrobiło z Mazowieckiego wroga przemian, żółwia, w pewnych kręgach (gdzie jest to obelgą) nawet Żyda. Jak niewiele trzeba, żeby ruszyć lawinę niechęci, nienawiści - są u nas od tego polityczni zawodowcy. Nie tak dawno Jarosław Kaczyński odszczekiwał po śmierci Mazowieckiego paszkwile, których był inicjatorem w latach "wojny na górze". Bliźniacy rozdmuchali ją dla Lecha Wałęsy, którego zwycięstwo wyniosło ich do wysokich urzędów. A kilka lat później ci sami chłopcy spod znaków PC skrzyknięci przez Kaczyńskich znaleźli innego wroga i mogli w imię nowych haseł wieszać psy na Wałęsie.
Mam dobrą pamięć, pamiętam jak "patrioci" zniszczyli pierwszego premiera wolnej Polski, pamiętam jak opowiadali o 25 latach niewoli, o zamachu, zdrajcach spod znaku Okrągłego Stołu, żeby ogłupić łatwowierny elektorat. Może dlatego uważam, że wyłącznie brak pamięci usprawiedliwia głosujących na wszelkie zawistne miernoty, które lgną do prezesa, jakby wytwarzał jakieś feromony.
Ciekawa książka, ciekawe życie, mało w niej polityki. Kraków lat 50-60., willa pod Jedlami, Mazury, Tybet - nawet pewne anegdoty pokrywają się ze wspomnieniami Jerzego Kisielewskiego. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz