czwartek, 5 marca 2015

Czy KK może być jak CC?

Wiara jak Coca-Cola. Taki właśnie punkt wyjścia na potrzeby «naukawych» dociekań stworzył Jakub Marczyński, dyrektor kreatywny Stowarzyszenia WIOSNA. 
Zaczyna tak:
„Mam takie zboczenie, że czasami patrzę na świat przez pryzmat brandingu. Jakiś czas temu zacząłem patrzeć w ten sposób na Kościół – który jako pierwsza marka na świecie, od dwóch tysięcy lat toczy największą kampanię marketingu emocjonalnego na rzecz szerzenia wiary. I piszę ten materiał, bo coraz mocniej odczuwam, że w tej największej kampanii świata coś ostatnio się nie składa. Czuję, że mamy do czynienia z kryzysem wizerunku, z którym trzeba zrobić jak najszybciej porządek.” http://www.proto.pl/artykuly/wiara-jak-coca-cola


O Boże Abrahama, Mojżesza i Szymona rybaka! Właśnie zapukali do mnie specjaliści od rebrandingu i odnawiania wizerunku: Puk, puk! "Chciałby pan porozmawiać o Bogu, o życiu wiecznym i o prawdziwym odczytaniu Pisma. Mamy takie ulotki z superbohaterem, który pokonał śmierć".


Przez moment zastanawiałem się, czy tekst na PRoto.pl nie jest właśnie content marketingiem... zleconym przez KK (Kościół Katolicki), prawie jak przez CC (coca-colę)?

Doceniam potrzebę przelania na papier, czy do sieci, ulewających się zawodowych emocji autora tekstu, ale w życiu nie czytałem czegoś bardziej naiwnego. Coś tu zgrzyta i urąga wiedzy o PR. Dwa, a nawet sześć tysięcy lat religii, ewoluującej od wczesnego judaizmu do współczesnego katolicyzmu, to ciągłe kryzysy marki. Obecny wcale nie jest największy. Receptura tej wiary zmieniała się tysiące razy. W Coca-Coli receptura jest podobno niezmienna od początku.

Po drugie - credo mówi wyraźnie: "wierzę w Kościół...". Kościół jest przedmiotem i podmiotem wiary, a autor oddziela markę od sieci sklepów, zapominając, że właśnie stróżem marki (wiary) jest ta sieć (kościół instytucjonalny, pełen ambicji, animozji, merkantylizmu i politykierstwa). Odnawianie marki, bez udziału sieci sklepów wiązałoby się ze sprzedażą obwoźną, uliczną, zdalną. A to już kilka sekt, czyli agencji PR-owskich wymyśliło, choćby ta, pukająca do drzwi w dwuosobowych oddziałach marketingowców z ulotkami. Swoją drogą, właśnie tamci odnowiciele zakładają bardzo ograniczoną grupę docelową. Według świadków Jehowy tylko 144 tysiące najlepszych spośród miliardów ludzi zostanie wziętych przez Boga do nieba. Nie ma jak precyzyjnie skierowany konkurs z nagrodami w Social Mediach.

W krótkich słowach - w KK nie da się przeprowadzić żadnej kampanii PR ze względu na jego rosnące rozwarstwienie - konserwatywna i ultrakonserwatywna góra i liberalizujący się dół. Góra niczego nie zleci, a jeśli inicjatywa wyjdzie z dołu, zostanie przez górę utrącona, jako schizma. To już biskup krakowski Karol Wojtyła powiedział: "Żeby zmienić cokolwiek w Kościele, trzeba zajść bardzo wysoko". I niczego nie zmienił.

Wiara (katolicka) byłby marką, gdyby KK potrafił określić grupę, do której chce dotrzeć, a i z tym ma problemy. W marketingu i w PR podstawowe działania mają na celu budowanie jak najtrwalszych relacji z coraz szerszą grupą klientów. Tymczasem wszystkie ostatnie działania KK w Polsce i Europie, to działania wykluczające i zniechęcające coraz szersze grupy.

  1. Kampania "przeciw konkubinatowi" – strasząca piekłem biednych studentów, waletujących w akademikach bez sakramentalnej zgody KK, 
  2. Kampania "antygender" – szerząca opinie zniekształcające większość idei genderyzmu, znanych i wykładanych na uniwersytetach od 30 lat, 
  3. Kampania "anty in-vitro" – w ujęciu ks. Oko, wyrzucająca poza nawias Kościoła nawet ludzi poczętych tą metodą, 
  4. Kampania przeciw ustawom "antyprzemocowym" – odbierana jako utrwalanie mizoginistycznego obrazu świata, ukształtowanego tysiące lat temu przez Stary Testament i obrona podrzędnej roli kobiet w małżeństwie. 

Ani jednej kampanii pozytywnej, wszystkie negatywne.

Generalnie wszystkie służą wykluczeniu, ograniczeniu nowych relacji, stoją w sprzeczności z ekumenizmem i nauką Pawła z Tarsu, który otworzył Kościół dla świata po soborze w Jerozolimie. Wyprowadził wtedy sektę wyrosłą z judaizmu na nowe wody - zaczęła być marką otwartą na nowe relacje, na Greków, Rzymian, na nieobrzezanych. To był PR-owiec wyprzedzający swoją epokę. Teraz mamy działania odwrotne. Oblężona twierdza piętnująca wszystko co odmienne nie ma szans stać się marką na rynku. Chyba że kieruje się do ściśle ograniczonego targetu – religijnych fundamentalistów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz