środa, 1 listopada 2023
Modlitwa o alert
Grom z jasnego nieba
nie jest już niespodziewany
jeśli poprzedza go alert
wysyłany na smartfony
Nie poczujesz się zaskoczony błyskiem
nie policzysz sekund, jak kiedyś
zaskakujące są tylko deszcz i wiatr,
bo, spodziewałeś się więcej:
„zabezpiecz rzeczy, które może porwać wiatr”
Nie porywa mnie taki stan rzeczy
cisza po burzy jest też mniej cicha,
a określenie „cisza dudni w uszach”
straciło swoją siłę, nie dudni
nic poza agregatami w okolicy
Spełniły się wreszcie słowa litanii
powtarzanej setki lat:
Od gniewu Twego – wybaw nas, Panie!
Od teraźniejszej burzy – wybaw nas, Panie!
Od szkodzącej ulewy…
Od groźnych wichrów…
Od licznych błyskawic…
Od ogłuszającego grzmotu…
Za sprawą SMS, od niepewności
– wybaw nas, Panie!
I wrzuć na grupę info,
że na ulicy jest już prąd,
amen.
środa, 26 kwietnia 2023
* * *
Kiedy budzi cię przed świtem
niepokój o ten dzień i kilka następnych
o losy świata,
o kraj bez sternika,
szczęście rodziny,
zdrowie psa,
a każda z tych trosk
znajduje twarde riposty
przeciw argumentom za snem
– otwarte okno od wschodu
wpuszcza chłodny realizm,
jasny dowód okrążanego Słońca,
głośne ptasie petycje za życiem.
I może mógłbyś zasnąć
po tej konkretnej zachęcie,
uspokojony nauką płynącą
z natury rzeczy powtarzalnych,
gasząc lampkę nad twarzami,
które wyrwały ci kilka godzin nocy,
ale wiesz, że to nie fair
zamykać oczy na ten zielony potok
niezaprzeczalnych faktów.
piątek, 31 marca 2023
* * *
Bez konsekwencji, z biletem powrotnym,
gubię się w wykopaliskach.
Archeologia wyobraźni, odgrzebywanie wrażeń
unosi mnie ponad gnijącym w biegu światem.
Dotykam organowego regału,
słucham anielskich twarzy z lipowego drewna,
wdycham trzystuletni kurz zza prospektu
i widzę dłonie w plisowanych mankietach
i klamry butów tańczących do subbasu.
Idąc za altem Irene Papas,
zawracam bieg spraw,
odkrywam helleńskie tony
i kształt jej oczu
z panatenajskich amfor.
U wejścia do zimnego nuragu,
z wiecznego bazaltu i rozmarynu
wzywa mnie trzask ognia i zapach chleba.
Smakowały kiedyś prawie jak dziś.
W gonitwie głosów pasterzy
znajduję dźwięki dzwonków,
stuki kół noria i drewnianych naczyń.
Zaczynały dzień jak nasze studzienne żurawie.
Jestem tu, skoro muszę,
ale słyszę, widzę, czuję tam,
setki i tysiące lat przed kolejnym końcem świata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)