Jeśli można posądzić o niewiedzę komentatorów, blogerów i lud idący na msze, to sami biskupi powinni wiedzieć, że 90 proc. katolickich świąt ma korzenie wcześniejsze niż Ewangelia, a nawet wcześniejsze niż monoteizm, co nie umniejsza obecnie ich chrześcijańskiego charakteru. Kościół praktykował wchłanianie świąt poprzez nadanie im nowych nazw i odmiennej wymowy. Tak jest również ze świętem zmarłych, z „Zaduszkami” i z Wszystkich Świętych. Oczywiście - wszystkie razem być może pochodzą od celtyckiego festiwalu końca lata Samhain, choć są także opinie historyków temu przeczące. Przeraża mnie analfabetyzm przedstawicieli Episkopatu – w słowie Halloween nie chodzi przecież o sławienie piekieł, wystarczyło zajrzeć do źródeł i sprawdzić etymologię nazwy chrześcijańskiego All Hallows’ eve. Wypadałoby autorom listów znać rolę papieży Bonifacego IV i Urbana IV w umocnieniu tego święta.
Kompletną hipokryzją jest wypominanie strachów i potworów, które jak belka w oku tkwią przecież również w naszej rodzimej katolickiej tradycji. Czym jest chodzenie przez zapustników po wsi ze śmiercią, diabłem i turoniem? Czym jest tradycja „tańca śmierci” w kulturze chrześcijańskiej Europy? Czy biskupi nigdy nie czytali „Rozmowy Mistrza Polikarpa ze Śmiercią” albo „Skargi umierającego”? Czym są rytuały bractwa Męcarzy, z kośćmi i czaszkami zmarłych, odprawiane do dziś w Krakowie przez żarliwych katolików? To wszystko nasze rodzime obrzędy.
Danse macabre z polichromii kościoła Saint Germain w La Ferte-Loupiere |
Taniec Śmierci Hansa Holbeina |
Scena tańca śmierci z kaplicy św. Anny kościoła Bernardynów w Krakowie |
Zastanawia mnie jedno, czy mam do czynienia z ignorancją i kompletnym upadkiem kultury u szczytu hierarchii polskiego Kościoła, czy z celowym ogłupianiem wiernych? Słyszałem o przypadkach katechetek w szkołach, rzucających się Rejtanem u drzwi, aby tylko nie dopuścić do tej pogańskiej orgii.
Drodzy biskupi, mam wrażenie, że nasza rytualna straszność jest równie straszna, a czasem straszniejsza od tej obcej, podobno okultystycznej. Są w niej i diabły, i kostuchy, różnica polega na tym, że nasza się już nie sprzedaje, a dziś z obcej straszności na tacę zbierają hipermarkety i plantatorzy dyń, nie parafie. Fant albo psikus!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz