To prawie niemożliwe,
ale pamiętam, jak stworzyłem zwierzęta
z kawałków kory kasztanowca,
który rósł pod moim pierwszym domem.
Genesis z ducha mazowieckiej wioski
ze stawem, kościołem, cmentarzem.
ale pamiętam, jak stworzyłem zwierzęta
z kawałków kory kasztanowca,
który rósł pod moim pierwszym domem.
Genesis z ducha mazowieckiej wioski
ze stawem, kościołem, cmentarzem.
Nie znam jeszcze puzzli,
ale kora mózgowa, tworzy bestiarium.
Nie wiem nawet, ile mam lat,
przecież jestem tu wieczny,
w bluzie sprzed epoki T-shirtów
i w jasnych sandałkach.
Mój rówieśnik rozrzuca układankę:
„żeby nam się jakieś stworzenie nie przyśniło”.
A niechaj śni się na wieki wieków -
modlę się do samego siebie,
kiedy mruga do mnie z sufitu oko opatrzności.
W pękatym kineskopie żyje Cyrankiewicz.
Nie wiem jeszcze, że to kineskop,
ani że to Cyrankiewicz
przemawia spod czarnych brwi
i w złości drze kartkę -
to koniec i początek.
Nie wiem jeszcze, że to kineskop,
ani że to Cyrankiewicz
przemawia spod czarnych brwi
i w złości drze kartkę -
to koniec i początek.
Pamiętam ten sen, trybunę, schody,
sygnał telewizji Szczecin i Kraków.
Odkryję potem ewolucję
Do kineskopu wejdzie Gierek,
potem Jaruzelski, potem Wałęsa,
któremu kiedyś podam rękę,
w drugim, realnym świecie.
Bo w domu ze studnią są dwa światy,
kolorowy i czarno-biały,
przed i za pancerną szybą telewizora.
Jeden gaśnie małą jasną plamką,
drugiego nie mogę wyłączyć,
i trwa tak od pół wieku,
w obu tysiącleciach.
Grzech ma zapach niedojrzałych
pomidorów podkradanych z parapetu,
a pod słowem odpust kryje się biały obrus,
czarna zupa z krwi i serce kaczki,
ofiarowane zawsze pierworodnemu synowi
wszechmogącego ojca, który jako jedyny
ma tranzystorowe radio na pasku
i pudełko z lampami do zbawiania świata
w telewizorze Lazuryt.
Goście z darowanymi po mszy winami,
niegodni darów, rosołu, ofiary z kaczki,
podnoszą małe kieliszki, zagryzają chlebem,
wielbią głośno pekaesy z Plebanki,
Petrobudowę, Mostostal,
cielne krowy, Zetory, Ursusy
i sznurek do snopowiązałki.
Słucham upojony słowami tej litanii
i różową oranżadą,
przełykam serce,
gromadzę smaki i zapachy
na wieki wieków,
w domu ojca pod kasztanowcem
amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz