niedziela, 19 maja 2024

* * *

To prawie niemożliwe, 
ale pamiętam, jak stworzyłem zwierzęta 
z kawałków kory kasztanowca, 
który rósł pod moim pierwszym domem. 
Genesis z ducha mazowieckiej wioski
ze stawem, kościołem, cmentarzem.

Nie znam jeszcze puzzli, 
ale kora mózgowa, tworzy bestiarium. 
Nie wiem nawet, ile mam lat, 
przecież jestem tu wieczny,
w bluzie sprzed epoki T-shirtów 
i w jasnych sandałkach.

Mój rówieśnik rozrzuca układankę: 
„żeby nam się jakieś stworzenie nie przyśniło”. 
A niechaj śni się na wieki wieków - 
modlę się do samego siebie, 
kiedy mruga do mnie z sufitu oko opatrzności. 

W pękatym kineskopie żyje Cyrankiewicz. 
Nie wiem jeszcze, że to kineskop, 
ani że to Cyrankiewicz
przemawia spod czarnych brwi 
i w złości drze kartkę -
to koniec i początek.

Pamiętam ten sen, trybunę, schody, 
sygnał telewizji Szczecin i Kraków.
Odkryję potem ewolucję
Do kineskopu wejdzie Gierek, 
potem Jaruzelski, potem Wałęsa, 
któremu kiedyś podam rękę, 
w drugim, realnym świecie.

Bo w domu ze studnią są dwa światy,
kolorowy i czarno-biały,
przed i za pancerną szybą telewizora.
Jeden gaśnie małą jasną plamką,
drugiego nie mogę wyłączyć,
i trwa tak od pół wieku, 
w obu tysiącleciach.

Grzech ma zapach niedojrzałych 
pomidorów podkradanych z parapetu, 
a pod słowem odpust kryje się biały obrus, 
czarna zupa z krwi i serce kaczki, 
ofiarowane zawsze pierworodnemu synowi
wszechmogącego ojca, który jako jedyny 
ma tranzystorowe radio na pasku 
i pudełko z lampami do zbawiania świata 
w telewizorze Lazuryt.

Goście z darowanymi po mszy winami, 
niegodni darów, rosołu, ofiary z kaczki, 
podnoszą małe kieliszki, zagryzają chlebem, 
wielbią głośno pekaesy z Plebanki, 
Petrobudowę, Mostostal, 
cielne krowy, Zetory, Ursusy 
i sznurek do snopowiązałki.

Słucham upojony słowami tej litanii 
i różową oranżadą, 
przełykam serce, 
gromadzę smaki i zapachy 
na wieki wieków,
w domu ojca pod kasztanowcem 
amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz