To byłem ja w innym życiu – myślę,
przekładając żarzące się polana
w tym samym ognisku,
pod tym samym niebem,
przy tym samym gadającym potoku,
do którego nie można wejść dwa razy
W innym życiu, w cięższym plecaku
niosłem mały bagaż błędów,
resztę wypełniało ego
gitara umiała zagrać wszystkie nuty:
głowy, serca i bazy,
głos przyzywał z mocą feromonów
i nic nie odbierało mi złudzeń
Dzień trwał aż do świtu, a noc
kurczyła się od ciepła rąk i oddechów,
nie było straconych minut, trudnych podejść,
przegapionych dróg na skróty,
wszystkie szepty prowadziły do celu
Wystarczyło zanucić „…your naked body”,
a stawał się cud nagości,
wystarczyło „swym życiem żyć,
nie wiedząc nic
na tysiąc pieszczot w głąb”,
a przestrzeń otwierała się na tysiąc pocałunków
Wracają tamte winy i niewinność,
przypominają się dawne modlitwy
Okudżawy, Stachury, Cohena,
a odwiedzane kiedyś cerkwie i ikonostasy
stają znów przed oczami, choćby dawno spłonęły
Twarze przy ogniu odzyskują blask utracony
głosy chropawe dojrzały do sensu słów
i choć z rąk do rąk krąży kieliszek z płynem
szlachetniejszym, niż stołowa z Polmosu,
ulatuje z dymem wiara w nieśmiertelność
To samo wilcze wycie z Zaskalskiego
i ten sam dotyk ciał, te same grzechy
i pejzaże skuszą naszych synów i córki
Zew krwi jest jedynym dowodem na istnienie innego życia
po naszym, które tak szybko zeszło w doliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz