poniedziałek, 16 września 2013

Między nieskończonym a niedokończonym

Ostatnia rzeźba Michała Anioła, tak niepodobna do innych, stoi od lat w Zamku Sforzów w Mediolanie. Polecam każdemu spotkanie z tym wyjątkowym kawałkiem marmuru. Pieta Rondanini, niedokończona, przerwana w połowie praca, nosi ślady ostatnich uderzeń dłuta wyczerpanego artysty. Tworzył ją co prawda z przerwami kilkanaście lat, zmieniając koncepcje i zarys postaci, jednak prawdopodobnie kuł w marmurowym bloku jeszcze w noc przed śmiercią.


Mit arcydzieła przekraczającego granicę życia artysty - np. Mozarta komponującego Requiem na własny pogrzeb - w wypadku Michała Anioła znalazł potwierdzenie w dokumentach, chociaż nie widać go w kamieniu. Chciał, aby jego grób w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore umieszczono u stóp jednej z wyrzeźbionych przez niego piet. Stworzył prawdopodobnie cztery, ale tylko jedna jest kompletna - Pieta z bazyliki Świętego Piotra. Zarówno Pieta Rondanini z Mediolanu, Pieta Florencka z twarzą Buonarottiego ukrytą w postaci Nikodema i Pieta di Palestrina, której autorstwo nie jest pewne, nigdy nie zostały ukończone.

Rekonstrukcja elementów skutych przez artystę

Mediolańska Pietá Rondanini jest najbardziej zagadkowa. To urwany w pół słowa testament, tworzony nocami przy świecach, w poczuciu misji. Dwie splecione postacie, wyciosane w starorzymskiej marmurowej kolumnie, stoją skręcone jak serpentyna.

Trzecia ręka Jezusa

Bezwładne ciało Chrystusa jest w części wymodelowane, oszlifowane są obie nogi i ręka. Właśnie ta ręka, niemal skończona, okazała się zbędna. Nie doczekała się jednak całkowitego odkucia, zwisa jako trzecia, bezwładnie przytrzymywana kilkucentymetrowym odcinkiem kamienia. Odpadłaby pewnie po kilku uderzeniach dłuta. Skuty został też do nowego poziomu płat torsu i bark, z którego ręka wyrastała. Nie wiadomo, czy Michał Anioł zmienił zdanie z powodów czysto artystycznych, skusiło go ciekawsze wyobrażenie ciała Jezusa, czy zdecydowały względy czysto praktyczne. Przechylone w przód fragmenty mogły przeważyć, lub odpaść pod ciężarem kamienia. Wady materiału - marmuru z Carrary były kiedyś powodem ukruszenia prawie gotowej części Piety Florenckiej. Być może o zmianie koncepcji zadecydowało wyczucie kinetyki i znajomość anatomii - wychylone zbytnio do przodu ciało 33-letniego mężczyzny to ciężar ponad siły dla słabej kobiety.

Druga twarz Marii

Twarz Marii, ledwie zarysowana, też jest zagadką - po lewej stronie chusty na głowie zachowały się fragmenty pierwotnego czoła i oka, patrzącego bardziej na wprost. Rzeźbiarz uznał widocznie, że Chrystus jest zbyt wysoko, obie postacie zyskają, gdy będą bardziej skręcone spiralnie, a dźwigająca ciężar matka nie może przecież nie patrzeć na syna.

W pozostawionych w marmurze skreśleniach, poprawkach i wahaniach sprzed 550 lat wzruszające jest poszukiwanie artystycznej prawdy. Nawet zmęczony życiem, 89-letni Michał Anioł, nie potrafił pójść na kompromis i rzeźbić według pierwotnego pomysłu, do którego stracił przekonanie. Mówił, że "wielki artysta nie ma koncepcji, marmur sam ją narzuca". Niestety, w obłędzie ostatnich lat widział pewnie w kamiennym bloku tak wiele zmieniających się postaci, że nie potrafił wybrać. Tworzył pod ciężarem niedokończonych dzieł i niedokończonego życia.

Kto może, niech obejrzy, choćby tutaj:

Panoramka on-line: http://milan.arounder.com/en/museums/castello-sforzesco/hall-15-pieta-rondanini.html 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz